Choć dzisiaj piątek, ja napiszę o wtorku, bo to był tak miły dzień, że aż dziw bierze.
Pojechałam do Wrocławia w celu złożonym: obejrzeć pięknie pomalowaną przez studentów ASP szkołę podstawową (Graża :*), zakupić troszku materiałów i jak się niespodziewanie okazało odbyć rozmowę kwalifikacyjną w firmie (nazwijmy ją X.) odzieżowej.
Po wizycie w X. nie miałam jak dojechać do centrum miasta, więc łapałam stopa. Zatrzymała się wykładowczyni Politechniki z wydziału o kosmicznie brzmiącej nazwie. Wyszukała mi, kierując przy tym autem, w komórce ileś tam namiarów na galeryjki i butiki dla młodych projektantów - a nuż zechcesz tam coś wystawić - mówiła. Dowieziona zostałam do celu, a aby "podać dalej" przysługę ponawigowałam GPS-em idącą na rozmowę o pracę jakąś zagubioną niewiastę.
A potem? Truskawki, zwiedzanie szkoły i podziwianie murali, lody strzelające, frytki i duuużo słońca... Stąd też ta różana optymistyczna torebeczka.
Dzięki dziewczynki za pozytywny dzień :)
Materiały to lekko gnieciona skóra naturalna i płótno drukowane w różany wzór.