środa, 24 września 2014

...naszła mnie taka refleksja, ale właściwie jak tu zacząć? Udało mi się wyjechać na wakacje i po połowie urlopu nie mogłam doczekać się powrotu do domu (w końcu po latach wynajmu - swojego), do remontu (brzmi dziwnie, ale w pocie czoła rodzi się moja pracownia, też w domu) i w końcu do szycia. I tak sobie myślę... Nie może być!!! To taka przyjemność dla mnie, że zasiadam do maszyny, komponuję i tworzę, co akurat widnieje na tablicy zamówień lub (rzadziej), na co mi przyjdzie chętka. Przecieram oczy ze zdumienia, że takie hobby stało się pracą i... czasem truchleję jak długo to potrwa. Ufam, że na zawsze, ale nie wiem co los przyniesie. Oby same dobre wieści :)) Zawsze tak sobie mówię: "same dobre rzeczy, innym drzwi nie otwieramy" :)) Wszystko idzie cudownie, a czasem człowiek się martwi "na zaś". Czy tylko ja tak mam??

A z "dobrych rzeczy" takie torby naszyłam i ... parę innych

Ściskam Manu MMS



poniedziałek, 9 czerwca 2014

Pierwsze razy...

... smakują cudownie!!
Ciągle jestem jakaś taka nakręcona, że próbuję co się da.
Pewnie ciężko w to uwierzyć, ale (!!) pierwszy raz w życiu mam prawdziwy, najprawdziwszy piekarnik. I choć mieszkam tu już od czterech miesięcy, to nie wychodzę z zachwytu nad tym urządzeniem :)) Jest absolutnie cudowne, bo nawet ja, kuchenny laik do kwadratu, potrafi upiec ciasta, i to jak! Właśnie tak, że wszystko znika, czyli że zjeść się da ;))
/Wrzucam zdjęcie debiutanckiego ciasta jogurtowego z jagodami. Jak posypie się cukrem pudrem, to palce lizać!!
Przygotowanie to z 15 min i 40 pieczenia, czyli w godzinkę wychodzi. Jak ktoś chce przepis, to pisać :))/
A co do zachwytów, to nadal co rano nie mogę uwierzyć, że stąpam po drewnianej podłodze, patrzę na drewniany sufit i to wszystko jest realne i moje (nasze :)) Co prawda jeszcze dużo pracy przed nami, ale zapał nie opadł i dzięki temu powoli, bo powoli, ale wszystko idzie do przodu. Moje subiektywne poczucie estetyki czasem cierpi i muszę chodzić na kompromisy (a można biegać? bo tyle ich czasem jest...), bo pracuję wciąż w prowizorce, ale to nic. Wierzę mocno, że już na koniec czerwca wprowadzę się na dobre do swojej mikro-pracowni i będę mogła oddawać się dniami i nocami szyciu - o ile sąsiedztwo pozwoli :))
Gdy zasypiam, to mam z tym problem, bo mózg ciągle chce działać. Zamykam oczy i chcę, żeby poranek był za 5 min, bo tak mi szkoda czasu na spanie. Też tak macie, czy mam już stany maniakalne??
A najnowszymi efektami szycia też się dzielę. Jak dobrze, że jest lato i te kolory... :))
Pozdrawiam tych, którzy zaglądają i czytają.
MMS

 Iksy w wersji workowej, mam poczucie, że mają w sobie to coś interesującego.
... chyba się nie uwolnię od zginanych torebek. Kolejny model (wariacja poprzedniczki) i wyszła zaginana. Dodałam chociaż kokardkę, do "starej wersji" też. Nowa mania jakaś :))



piątek, 9 maja 2014

Jest super...

... bo ciągle się dzieje :)) Dla mnie wprost idealnie, bo mimo remontu i tego, że właśnie czuję wióry w zębach, to mam swój domek i swoje miejsce. Czy mogłabym być w takim przypadku niezadowolona??
Pracownię przeniosłam pokój dalej, bo w "starej" teraz praca wre (nieszyciowa), więc tworzę w nocy, gdy nikt nie wierci, szlifuje, hałasuje, maluje... A wszystkiego mi się chce tak bardzo, bardzo, bardzo, że hej i pewnie to widać, i dobrze :)) Marzy mi się zasiąść na całe dnie do maszyny i działać, działać. Już niedługo, już zaraz...:))





... i chyba mogę się pochwalić, że moja 3w1 jest w gazecie!! Iks też :)) Doniosła mi o tym zadowolona (mam nadzieję) "nosicielka". Mama, babcia już kupiły, wycięły i mówią, że zaczną kolekcjonować :)) Niby takie nic, a człowiekowi od razu robi się cieplej, gdy jego pracę ktoś docenia :))


poniedziałek, 3 marca 2014

Straszaki na gołębie



Od ostatniego wpisu minęło wieeele czasu. Sama nie zauważyłam jak błyskawicznie przeleciał - dostałam mailową przypominajkę, gdy ktoś zapytał czy ja w ogóle jeszcze żyję i szyję. Otóż jeśli żyję, to szyję, bo to właściwie jedno :)))

Tak dużo się zmieniło, tak bardzo mnie to cieszy, że nie wiem od czego zacząć! Ciągle się śmieję, choć pewnie z boku wygląda to na prawdę dziwnie ;))

 
Od miesiąca jesteśmy posiadaczami swojego kawałka podłogi. Oczywiście z pomocą banku (bo jakżeby inaczej), ale jednak. W związku z tym wydzieliliśmy dwa pokoiki na pracownię, abym miała wreszcie trochę miejsca do życia/szycia i jak kogoś znajdę do pomocy, to nie będziemy się cisnąć jak śledzie w konserwie.  Czy to nie cudowne??!! :))) Długo szukaliśmy odpowiedniego miejsca, bo chcieliśmy uniknąć nowego budownictwa, a znaleźć coś z "duszą". Po zwiedzaniu domów, mieszkań, sutener, "ziemianek" (?), drewnianej brdy,  trafiliśmy na coś akuratnego, czyli nie mieszkanie, ale nie dom, bez ogrodu, a z kawałkiem zielonej trawki i do tego nad rzeką. Coś pięknego :)) Rano przy kawie słyszę koguta!
 
 


No, ale te ptaki, właśnie... W jakimś zakamarku zagnieździł się gołąb. Chyba nawet wiemy gdzie, ale łatwo dostać się tam nie będzie, więc póki co go straszymy. Co działa? Włączanie okapu kuchennego, pukanie w rury, czasem mam też wrażenie, że robienie groźnych min przez okno, gdy nadlatuje :)) Mam nadzieję szybko się wyprowadzi, bo jak nie, to trzeba będzie mu w tym pomóc. A na przeciwko, taka piękna stodoła stoi...

Nie wiem czy wszyscy tak robią, ale my postanowiliśmy remontować co nieco, by było tak jak chcemy. W związku z tym, że nie idę na kompromisy, teraz żyję na kartonach, w prowizorce, ale widzę, jak co dzień uroda tego miejsca wzrasta. Kuchnia już częściowo jest, salon się wykluwa, a pracownia rodzi w bólach (pole bitwy mojego męża;)). Póki co mam pomieszczenie zastępcze, ale jest nieźle :)) Na prawdę!!­­­­­­ A singer - emeryt ma honorowe miejsce.


Cały czas szyję i pracuję i dzięki temu powstają też kolejne zestawienia kolorystyczne oraz nowe modele. Z małych składanych torebek jestem wyjątkowo dumna. Moja jest granatowa :))






Pozdrawiam wszystkich ciepło :))
MMS-ka