wtorek, 30 października 2012

Gdy wysiada prąd, czyli pochwała "staroci"

W piątek siedziałam do nocy. Bo szyłam, bo lubię siedzieć w nocy, bo jest cicho, spokojnie (choć młotkiem stukać nie wolno - to jedyny minus), można miło sączyć winko z maszyną, a na koniec jakiś film. Może romantyczny? Akurat o Paryżu. Proszę bardzo - "Dwa dni w Paryżu". Jak ja uwielbiam takie "nieholłudzkie" obrazy :)

Po randkowaniu z singerem, otwieram leniwie oczy w sobotę, a tam... śnieżna czapa. Duża, gruba, puszysta, ciągle się powiększająca... Co jest? - myślę sobie. No hola hola, październik i zamieć??!!!
Szybki telefon do rodzinki:
I jak Wam się podoba śnieg??
Jaki śnieg dziecko, przecież deszcz pada...
Okazało się, że nie wszędzie tak. Mnie nie przeszkadza, wychodzić nie muszę, ciepłe kapciochy, kawa, śniadanko i jazda.

Już już zbliżam się do końca, już prawie, już prawie widać kolejną gotową torbę... Zgasło światło. Maszyna stoi. Prądu brak.
Czekam...
i czekam...
i czekam... i NIC.

W mojej głowie czerwona lampka.
Przecież nie zapłaciliśmy żadnego rachunku za prąd odkąd tu mieszkamy! To przeszło dwa miesiące!! Szybki bieg do skrzynki pocztowej. Jest koperta. Otwieram. Rachunek i okazuje się, ze nadpłata i żem wolna od płatności przez długi czas.
No to co jest?

I w tym momencie przydał się mój "antyk". Zdjęłam drewnianą pokrywkę, odkurzyłam, wyczyściłam, nawlekłam i dalej do boju :)
Tak się rozpędziłam w tym szyciu, że nie zauważyłam jak mi prąd "oddali" :) Co z tego, tak miło mi się ma tym staruszku działa, że chyba znów do niego wrócę na dłużej, a torby będę reklamować jako "szyte bez prądu" ;) Myślicie, że chwytliwe? ;)

...apropos toreb, czyli co ostatnio dłubałam i co z tego wyszło :)) Zapraszam do oglądania.







piątek, 26 października 2012

Recenzja maszyny - czyli jak obiecałam Singer 4411 :)

Jak to się plany ludziom zmieniają, bo akurat tak ma być i już, a nie inaczej, to każdy wie ;) No i tak było i ze mną. Zastanawiałam się nad kupnem maszyny przemysłowej do średnich i ciężkich tkanin. Przeglądałam strony www, czytałam opinie, recenzje (czemu jest ich tak niewiele??), męczyłam postami na forum ;P i cały czas nie mogłam się zdecydować. Dałam sobie trochę czasu do Nowego Roku. A tu co? Klops, że się tak wyrażę. Moja Husqvarna Emerald zaczęła niedomagać i potrzebna jej wizyta u "Pana od maszyn", który powiedział mi "Pani, dwa tygodnie minimum", żebym mogła ją odebrać z "leczenia". Myślę, sobie że niedobrze. Targi blisko, ja mało mam tych toreb i co? Nowa maszyna, no trzeba, no nie da rady. Ale jaką? Mój wybór padł na "rzemieślniczego, półprofesjonalnego" Singera 4411.

Po pierwsze dlaczego akurat ta?
- bo piszą o niej, że dobra, mocna, wytrzymała
- bo do grubych rzeczy, tapicerek, obiciówek, skór...
- bo prosta w obsłudze
- bo tania :))

No to rach ciach ciach, zakupiona. Czekam. Listonosz przyniósł. Jest :D

Pierwsze odczucie - ale malutka! Moja Husqvarna jest większa. No może nie jakoś ogromnie, ale jednak :)

Pakuję starą maszynę i na jej miejscu stawiam singerka.Taadam oto on (w kapturku i bez):



Zacznę od krótkiej może charakterystyki? Dobrze to nazywam?
Maszyna minimalistyczna, szara, skromna w dizajnie. Oczywiście najpierw przestudiowałam instrukcję, żeby nie było, że bez przygotowania ;)
Po pierwszym włączeniu mam wrażenie, że jest dość prymitywna. I oto chodziło!! Po nafaszerowanej elektroniką husqvarnie, to odmiana - dla mnie na plus.
Przesiadając się z domowej maszynki "delikatesa", że tak ją nazwę, na Singera, czuć "moc" - mocne uderzenia igły i taka "energia" podczas pokonywania materiałów. Och brzmi głupio, ale nie wiem jak to wyrazić ;))

Do wyglądu nie mam jakiś większych zastrzeżeń, bo to narzędzie pracy, a nie bibelocik. Maszynka ma metalowy blat do pracy , a reszta obudowy to plastik. Według mnie największym minusem tego jest śruba do regulacji docisku stopy, bo:
jest plastikowa,
docisk reguluje się za pomocą monety (lub tym podobnego),
nie ma wyrysowanej skali docisku (wcześniej w maszynach miałam),
przez sposób kręcenia tym regulacyjnym kółeczkiem (z monetą w palcach), ja już czuję, że szybko się zniszczy. Mam ją tydzień (?) a już ciut mi się porysowało, jak na fotce:


Zdecydowanie zrobiłabym to "cuś" metalowym. W każdym bądź razie w moim przypadku, gdy szyję raz "grubasy" raz cieniutkie, to dość często docisk zmieniam i to jest ewidentnie wada.
Proszę się jednak nie zniechęcać. Idźmy dalej, bo to naprawdę dobra rzecz jest ;))

Maszyna ma wolne ramię i bez problemu spodnie czy rękawy da się obszyć. Wyjmuje się "tę resztę" (jak to się nazywa, ta szufladka z pojemnikiem? kto wie? ;)) bez problemu: lekko i bez siłowania.
Fantastyczna też jest możliwość zakładania nitki dolnej od góry i przeźroczysta klapeczka dzięki której widać ile jeszcze można uszyć, żeby się na jakiejś dekoracyjnej stebnówce nie przejechać ;))





Tyle chyba tytułem (przydługiego) wstępu :) Ach nie! Zapomniałabym. Maszyna jest dość "zrywna". Tzn. gdy naciska się pedał, czasem zaczyna szalenie pędzić. Może to tylko jednak moje odczucie i kwestia przyzwyczajenia do poprzedniego pedała? Delikatny był, ale może to jak już mówiłam, do nauczenia ;))

Zrobiłam testy szyciowe. Czyli co, jak da radę przeszyć to cudo :))
Zacznę może od tego, że materiały takie dość cienkie batysty i inne takie bawełny szył bez problemu, to się nie będę rozwodzić, bo to standard chyba? Prawda?

Alkantara, czyli jeden z głównych nurtów mojego zainteresowania :))
Dwie warstwy alkantary na podklejce (taką udało mi się kupić), to maszyna łykała na podstawowych ustawieniach (fabrycznych, ponoć wg. instrukcji prawie uniwersalnych) bez zająknięcia. Mocno, szybko, no w porównaniu z moją poprzednią: WOW ;) Cztery warstwy to też nie problem, tak jak i osiem i dziesięć. Dawała radę. Ustawienia trzeba było poprawiać, gdy zmieniały się "wysokości" podczas szycia - wszywałam jakiś pasek między warstwy czy szwy w środku były. No nie będę pisać, tylko wrzucę foto ;))









Gdy takie różne wysokości się zdarzały, trzeba było wcześniej zrobić próby dla znalezienia odpowiedniego ustawienia (ja tak robię zawsze, może Wy zawsze wiecie jaki docisk, jakie naprężenie, ale ja nie - samouk jestem ;)) Przy wolnym szyciu i skupieniu dawało radę :)
Na pierwszej fotce - cztery warstwy, na drugiej - sześć, na trzeciej - raz cztery, raz osiem (gdy szyłam po pasku). Oczywiście szwy prasowałam i rozbijałam młotkiem (mąż mówi, że mnie sąsiedzi wyklną za te hałasy, a dopiero co się wprowadziliśmy!! Daj im Boże cierpliwości do mnie ;))

Ze skórą dawał sobie radę, ale już nie tak rewelacyjnie. Skórę "twardą" i zbitą szył dobrze do warstw 4, potem zaczynały się przepuszczenia szwu przy schodzeniu między warstwami. Starałam się regulować jak umiałam, ale nie chciał współpracować (być może nie znam sie ://). Nie poradził sobie jednak ze skórką międloną (taką wiecie, lejącą się) mimo, że podklejona była flizeliną. Raz szył raz nie. Przy dwóch warstwach jakoś szło, ale przy czterech niestety. Powiedzcie może źle coś robię?



Tutaj skóra "zbita"


Dostałam też zapytanie od jednej forumowiczki (pozdrawiam:)) o flausz. Wygrzebałam dość gruby (jeszcze zeszłoroczny) i zmierzyliśmy się. Poszło gładko :) Na zdjęciu pierwszym warstw cztery, a na drugim cztery plus pasek z alkantary. Maszyna nawet się nie zająknęła :))



Co do tkanin cienkich, to najcieńsza jaką miałam, była akurat zasłona do podłożenia (dobrze się składa ;)) Tkanina bawełniana, lekko przezroczysta - starałam się aby było widać na fotce, ale nie wiem czy mi wyszło :/ Maszyna szyła lekko, nie ciągnęła, nie robiła dziur :)




Może zrobię małe podsumowanie?
No to zacznę od wad (jest ich o wiele mniej ;)):
- plastikowe pokrętło do zmiany docisku stopki (plastikowe podnoszenie stopki i kołek na szpulkę też, ale mniej mi to przeszkadzało ;)
- dość zrywny pedał
- nie jest przeznaczony stricte do szycia skór (przy nici do skóry plątał się, w instrukcji była informacja, aby szyć nićmi tapicerskimi, dywanowymi lub grubymi - więc moja wina) i jak pisałam wcześniej 4 warstwy, a potem już ciutkę gorzej.

PLUSY:
- mocna, szybka
- duża siła uderzenia
- dość prosta, przez co wnioskuję, że mało może się zepsuć ;))
- intuicyjna w obsłudze
- gwarancja "door to door"
- czytelna i jasna instrukcja obsługi
- niewielka i poręczna
- pokrowiec z tkaniny - nie zajmuje miejsca
- radzi sobie z tkaninami cienkimi, średnimi, grubymi i obiciowymi '
- pasują igły do szycia standardowe - nie tylko singery :))


Wiem już na bank, na pewno, na 100%, że na Husqvarnę nie wrócę!! :)

Jak ktoś dobił do końca, przez mój dłuuuuugaśny wywód to bardzo mi miło. Pozdrawiam ciepło w te jesienne, szare, deszczowe dni. Idę właśnie wlać wrzątek do kubka, by delektować się pyszną kawką, a potem biegnę do maszyny :) Ta recenzja pochłonęła kupę czasu. Kto by pomyślał? Że niby takie proste i łatwizna ;)

To jeszcze raz ściskam :)
MMS

Jak ktoś ma jakieś pytania, niedomówienia czy cuś, to na maila proszę pisać, w komentarzach umieszczać te rzeczy :) A jak ktoś z okolic Wałbrzycha, to nawet i może wpaść i poszyć u mnie na próbę ;))

ps. nie powstrzymam się ;) Moja maszynka nowa i jej pra pra pradziadek razem :)) Pasują do siebie?


AKTUALIZACJA
Pojawił się bardzo rzeczowy i myślę, przydatny komentarz o zrywności maszyny i regulacji pedała. Sprawdziłam radę i jestem w pełni zadowolona, dlatego też polecam z całego serca wszystkim, którzy pragną "spokojnego" szycia.
Publikuję w całości i bardzo dziękuję za dyskusję i pomoc. Pozdrawiam ciepło :))

"Chciałam "coś" napisać o "ZRYWNOŚCI" Singerów
Ponieważ dostałam taką maszynę model 4423.
Chciałam ją natychmiast oddać bo uznałam ze pedał jest zrywny i dla mnie ta maszyna jest zdecydowanie za szybka (chciałam nią również szyć drobne rzeczy, w tym aplikacje).
Dzielę się wiedzą- pozyskaną w serwisie. Z tyłu pedała jest otwór na wkrętak oznaczony + -. Po prostu należy przekręcić na minus.
Maszyna chodzi wtedy od tempa żółwiego do bardzo szybkiego.
Pedał nie jest już "zrywny:)"

wtorek, 16 października 2012

Candy i targi :)

CANDY :)) Drodzy czytacze i oglądacze (chyba bardziej jednak oglądacze), chciałam z przyjemnością poinformować, że 10.11.2012 we Wrocławiu na Wrocław Fashion Meeting swoje stoisko (a właściwie mini stoiseseczko) będzie miała Manufaktura MMS i torby. Czyli pasja przeradza się w coś więcej :)) W związku z tym małe CANDY :) Cukierkiem jest torebka ta zdjęciu, a jak go zdobyć? Udostępnić ten wpis na Facebooku
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=272476742854800&set=a.211684938933981.31242.211682928934182&type=1&theater 
i jeśli chcecie napiszcie w komentarzu (tez na FB)  jakie są wasze zainteresowania i pasje :) Zapraszam co i jak będzie wiadomo 30.10 - czyli mamy dwa tygodnie :) Serdecznie zapraszam :)


wtorek, 9 października 2012

Jesień

Niby to oczywiste, że przychodzi co roku i o tej samej porze, no ale mogłaby jeszcze troszkę poczekać...:)
Siedzę w nowym miejscu i jeszcze sprzątam po przeprowadzce, mając w głowie słoneczne obrazy z dopiero co zakończonych wakacji. Minął tydzień z hakiem, a ja mam wrażenie, że to było wieki temu! Słońce wróć! Drinki z palemką gdzie jesteście? :P .





W pokoju stoją jeszcze wieeelkie pudła, szafki nieskręcone, bibeloty porozrzucane, ale kuchnia już prawie urządzona - czyli centrum dowodzenia światem gotowe. Biegam po mieszkaniu, suwam meble i regały i ciągle coś przestawiam. Czuję się jak w labiryncie przez te kartonowe "ścieżki" :) Ale nic to zapał jest, energia jest, czas już też (ze studiami się już przecież pożegnałam), więc mnie to nie zraża ani troszkę. Po weekendowych zakupach w meblowym zagościł u mnie w pokojo - pracowni wielki biały blat. Jaki to cudowny blat! Teraz jest tak łatwo coś skroić i narysować. Jak mogłam wcześniej bez niego, to ja nie wiem :P Powstała na nim trzysposobówka, czyli torba uniwersalna :) Taadaam (werble):








Uszyta z grubego dżinsu w koloroze różowo-czerwonym (doprawdy nie wiem jak go nazwać) i wiśniowo-brązowego zamszu alcantara. Zapinana na baaardzo mocny magnes, a kieszonki na torbie i w podszewce na zatrzask. Podszewka bawełniana drukowana w urocze drzeweczka ;) a do tego smyczka na klucze. W zestawie po raz pierwszy kosmetyczka.