W piątek siedziałam do nocy. Bo szyłam, bo lubię siedzieć w nocy, bo jest cicho, spokojnie (choć młotkiem stukać nie wolno - to jedyny minus), można miło sączyć winko z maszyną, a na koniec jakiś film. Może romantyczny? Akurat o Paryżu. Proszę bardzo - "Dwa dni w Paryżu". Jak ja uwielbiam takie "nieholłudzkie" obrazy :)
Po randkowaniu z singerem, otwieram leniwie oczy w sobotę, a tam... śnieżna czapa. Duża, gruba, puszysta, ciągle się powiększająca... Co jest? - myślę sobie. No hola hola, październik i zamieć??!!!
Szybki telefon do rodzinki:
I jak Wam się podoba śnieg??
Jaki śnieg dziecko, przecież deszcz pada...
Okazało się, że nie wszędzie tak. Mnie nie przeszkadza, wychodzić nie muszę, ciepłe kapciochy, kawa, śniadanko i jazda.
Już już zbliżam się do końca, już prawie, już prawie widać kolejną gotową torbę... Zgasło światło. Maszyna stoi. Prądu brak.
Czekam...
i czekam...
i czekam... i NIC.
W mojej głowie czerwona lampka.
Przecież nie zapłaciliśmy żadnego rachunku za prąd odkąd tu mieszkamy! To przeszło dwa miesiące!! Szybki bieg do skrzynki pocztowej. Jest koperta. Otwieram. Rachunek i okazuje się, ze nadpłata i żem wolna od płatności przez długi czas.
No to co jest?
I w tym momencie przydał się mój "antyk". Zdjęłam drewnianą pokrywkę, odkurzyłam, wyczyściłam, nawlekłam i dalej do boju :)
Tak się rozpędziłam w tym szyciu, że nie zauważyłam jak mi prąd "oddali" :) Co z tego, tak miło mi się ma tym staruszku działa, że chyba znów do niego wrócę na dłużej, a torby będę reklamować jako "szyte bez prądu" ;) Myślicie, że chwytliwe? ;)
...apropos toreb, czyli co ostatnio dłubałam i co z tego wyszło :)) Zapraszam do oglądania.
"Szyte bez prądu" też mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńTak się wczułam w tego mojego staruszka, że aż na nową maszynę nie mam ochoty się przesiadać ;) Mąż mnie ubije, jak słowo daję ;))
UsuńCudeńka tworzysz!
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję. Takie komentarze dają napęd do dalszej pracy :) Pozdrawiam
Usuń